niedziela, 6 września 2015

Uderzyła mnie!

Żyłam w endorfinowym amoku!  Prawie, bowiem jak każdy człowiek mam zmartwienia i troski. Całkiem sporo. Ale nie poddaję się nigdy! 
Tak miało być i tym razem. Spędziliśmy cudowne lato, ciesząc się każdą chwilą i każdym miejscem. Ładowaliśmy baterie i celebrowaliśmy każdą chwilę.


Aż do czasu…

Podejrzewałam że może mieć nas na celowniku. Tak to już jest w przyrodzie że szczęście czasem równoważy się z jego brakiem. Pomyślność i sprzyjające wiatry też mają swój kres. Postanowiłam nie dać się zaskoczyć. Przygotowałam linię obrony w razie, gdyby zaatakowała znienacka. Taki miałam plan: stanąć  z nią twarzą w twarz i zaskoczyć uśmiechem.
Tego dnia już od rana coś wisiało w powietrzu. Za oknem panowała nieprzyjemna aura. Nawet miałam plan zasłonić rolety i wrócić do łóżka. Wiało na dodatek, ale zakupy same się nie zrobią. Ubraliśmy się ciut cieplej i wyruszyliśmy z Młodym w poszukiwaniu składników na obiad...

Ona jest dziwna. Zmienna strasznie, trzeba dobrze trafić, żeby była przyjazna.
Spotkałyśmy się w parku. Nadchodziła z przeciwka. Wyglądała na smutną więc uśmiechnęłam się do niej z daleka, a ona podeszła do mnie i ... uderzyła mnie.

Tak po prostu.

Robi tak co roku. Szara jesienna rzeczywistość uderza mnie co roku prosto w twarz. Mimo, że staram się na to przygotować, zawsze mnie czymś zaskoczy.
Lubię tę porę roku ale jako jedyna  ma dla mnie dołujący pierwiastek. Uświadamia mi, że coś się kończy. Wraz ze spadającymi liśćmi spada mój zapał. Szarzyzna i plucha szybciej rozładowują moje baterie i „nie chce się” tak bardzo jak wiosną czy latem. Smutno częściej…

Zbieram pomysły jak przetrwać ten czas. Macie jakieś patenty?  

2 komentarze:

  1. Litry gorącej herbatki i wcześniej zacząć produkcję świątecznych ozdób :) i najlepiej już kupować prezenty:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrycja! Jesteś genialna - prezenty: przemyślane i bez pośpiechu to jest to!

    OdpowiedzUsuń